Jezioro w puszczy.

Senthia

Uśmiechnęła się chytrze.- Bo ja jestem pośrednia, nawiasem mówiąc neutralna. Uśmiechnęła się do niego mile.. Obserwowała każdy jego ruch.. -Kto jest przywódcą Twego stada?

Carreau

- Przywódca jeszcze nie został wybrany. - odpowiedział obchodząc klacz dookoła i lustrujac Ją wzrokiem. Po chwili znów wrócił do ślepi karej.

Senthia

Zdziwiła się lekko na ruchy ogiera.. prychnęła w głębi siebie.- Acha. Jest tu w ogóle jakieś neutralne stado? Spytała ogiera z nutą uwodzicielstwa.. jednak ta nuta za chwilę zniknęła.

Carreau

- Z tego co się orientuję jest takowe. - powiedział potrząsając szyjął. Jakiś owad wbił mu się w szyję i ukąsił go, co zirytowało ogiera. Po co te robactwo istnieje?

Senthia

-Acha. Mruknęła do ogiera i Machnęła ogonem w ta i z powrotem.-Tak ogólnie masz tu kogos? Spytała go nic ni sugerując tak sobie .

Carreau

- Nie, a jeśli już to tylko paru znajomych. A Ty masz tu kogoś? - zapytł klacz patrząc nań niespokojnie.

Senthia

-Nie mam i narazie dopóki ktos mi nie podpadnie nie mam zamiaru mnieć. Wymamrotała i oczekiwała odpowiedzi ogiera.

Carreau

Opowiedział na pytanie klaczy już wcześniej. Podszedł do Niej bliżej uszczypnął karą lekko w kłąb, aż przeszedł Ją przyjemny dreszcz.

Senthia

Poczuła lekki dreszczyk na grzbiecie. Oglądała nadal co robi ogier.

Carreau

Zapach rui dalej drażnił jego węch. Otarł się o bok klaczy przeciągle. Potem ustał patrząc na Nią z figlarnym błyskiem w oku, który pojawiał się najczęściej tylko, gdy jakaś klacz miała ruję.

Senthia

-Phii .. Zaśmaiała sie gardzac w duchu.. Miała to w okrągłym jak słońce zad*u, jego błysk w oku.
Podeszła do wody aby ponownie zasaczyć łyka wody.. Zaczęła saczyć i odganiać muchy przy zadku.

Carreau

Skubnął źdźbło trawy rosnącej obok. Gdy klacz się oddalała on jakoś automatycznie się uspakajał. Machnął ogonem, który musnął jego udo.

Senthia

Zerknęła na niego kątem oka i przyglądała się jek je. Ona jadła amatorsko, każdy kawałek trawy był na jej pysku. Była małym brudaskiem.. Zerkała na ogiera i machała ogonekiem kusząc *marichuaną.

*marichuanaą- rują

Carreau

//No wiesz tak się składa, że tępy nie jestem xD//

Uszczypnął się w pierś, by przestać myśleć o rui klaczy. Był od Niej większy i silniejszy, więc mógł po prostu skoczyć nań bez większych problemów. Starał się jednak powstrzymać od odużających narkotyków.

Senthia

Nie odglądała sie za nim.. Podeszła do klonu. Połozyła sie i szczypała pęcinę.